Przylatujemy.
Dubaj. Lotnisko DWC. 50 km od miasta – i noc.
Lądujemy. 10 minut przed czasem, jest 21.13, – ostatni dzienny z lotniska o 22.02, ok czasu niby sporo, ale trzeba odebrać jeszcze bagaże, wiec marne szanse żeby zdążyć, ale zawsze są. Kolejny autobus o 22.45, więc nie ma tragedii. Alternatywa to taxi..ok 200 zł
21:23, dlaczego nadal nie otwarli tych drzwi w samolocie? Nie ma co, zakładaliśmy i tak że wyjedziemy kursem 22.45 więc będzie zgodnie z planem, ale ta nadzieja.. Cóż umiera ostatnia
21:30,uf jesteśmy w terminalu, uuu.. Ale kolejki do paszportów. Pośpiesznie ściągam aplikacje z rozkładami autobusów korzystając z lotniskowego WiFi.
21:50, Nadal w kolejce. Został jeszcze jeden zakręt do pokonania, z 10 minut jeszcze zejdzie, a potem jeszcze bankomat, bilet miejski i dojście na przystanek . W tym samym czasie ściągnięta aplikacja nieubłaganie odmierza czas do odjazdu…
21:55, tak blisko, tak blisko i tak nie dużo zabraknie.. Wtem! W kolejce dostrzegł nas – a prawdopodobnie Pandę biegającego po całym terminalu – granicznik, i stwierdził, że może byśmy tak do niego podeszli skoro jesteśmy z dzieckiem
21:57, Pieczątka w paszporcie. Nowa nadzieja, w głowie gra już marsz imperialny. Aplikacja pokazuje 5 minut do odjazdu
21:59, Bankomat, gdzie jest bankomat?
22:00, nol card please – czyli bilet kupiony- a ma Pan inny? , bo czytałem że inny lepszy 🙂 w końcu 2 minuty do odjazdu, czemu by nie zapytać?
22:02, opuszczamy terminal, autobusy, gdzie autobusy? Jest! Stoi! Przyspieszamy kroku
22:03,uf, udało się, tablica informacyjna na przystanku pokazuje odjazd za 6 minut.
22:05, wsiadamy i komentujemy, że w sumie to nie trzeba było się tak spieszyć i biec
22:06, drzwi zamykają się i autobus rusza – co tam rozkład
Wylatujemy.
Ostatni dzień. Spokój, plaża i jeszcze więcej plaży.
W głowie perspektywa śniegu, lodu i zimna.
Panda beztrosko bawi się w piasku.
Niechętnie patrzymy na zegarek.
Godzina 17:00, wylot punkt 22:00, więc czasu aż nadto. ALE
Z plaży do hotelu – 1 godzina -> 18:00
Z hotelu na lotnisko – 1 godzina 30 minut -> 19:30
Wciąż brzmi dobrze? ALE
Przecież trzeba jeszcze coś zjeść, przebrać się (i spakować)? Kupić coś na drogę?
Rzeczywistość?
Hotel opuszczamy grubo po 18:00.
Szybki rekonesans w jedzeniu na wynos – na inne już czasu brak. Jak na złość nie ma wszechobecnych kebabów, które byłyby idealne na drogę. Po długim, długim poszukiwaniu – udaje się.
Dochodzi 18:40.
Na przystanek z którego odjeżdża autobus lotniskowy jedzie się prawie godzinę metrem. Autobus na lotnisko odjeżdża tylko co pół godziny. Jeśli nie zdążymy na 19:35, to kolejny jest dopiero po 20:00 (jeśli będzie na czas)
18:45 – automat w metrze nie przyjmuje żadnej z kart bankomatowych. Gotówka? Ostatnia wydana na jedzenie. Bankomat? Chce większą prowizję za wypłatę (50zł!). W końcu udaje się doładować kartę w punkcie obsługi klienta – widać mają inne terminale..
18:55, czekamy na metro, szanse na planowany wcześniej autobus spadają do blisko zera, ale wciąż jest nadzieja, że będziemy przecież na styk, a może będzie na opóźnieniu?
19:38 – wysiasany na stacji ibn batuta, 3 minuty po oficjalnym odjedzie.
19:41 – podjeżdża autobus, już szczęśliwi, że na opóźnieniu, ale cóż to? Okazuje się, że ten autobus tylko wypuszcza ludzi, nie ma odjazdu. Kierowca pokazuje nam, że przystanek początkowy jest w całkiem innym miejscu. Nie zdążyliśmy.
19.45, Pocieszany się, że przecież jak kolejny kurs będzie punktualnie, to wciąż mamy jeszcze godzinę do odlotu, nieraz było się i pół godz przed startem i dało radę 🙂 no, ale co z bagażem? Nie wiadomo o której zamykają stanowiska nadania.
Panda goni i bawi się w najlepsze.
20:04, za minutę powinien być odjazd, autobusu jak nie było tak nie ma. Gdzie ten autobus?
20:05, uf, jest. Pozostaje mieć nadzieję na brak korków i punktualny przyjazd.
20:45, nawet trochę przed czasem. Wysiadamy, ale trzeba jeszcze znaleźć stanowisko odprawy!
20:53, mówi pan ze jesteśmy ostatni? A tak z ciekawości o której zamykacie możliwość nadania bagażu? Jeszcze 15 minut? Uf.
21:00, idziemy na strefę. Nie ma nikogo, czy trafiliśmy na wymarłe lotnisko? Ochroniarz mówi, że wszyscy się już odprawili i dlatego jest pusto, jesteśmy ostatni,
ale zdążyliśmy