Przejdź do treści

Legacy. | Dziedzictwo.

>For English – click here <

Dziś wyjątkowo nie będzie o podróży z Pandą.

Dziś będzie o początku wszystkiego.
Początku, bez którego oczywiście nie byłoby też obecnych podróży z Pandą.

Siłą rzeczy można więc powiedzieć, że jest to również o podróży z Pandą 🙂


Nie – nie mam tu na myśli opowiadania:
„How I met your Mother” (Jak poznałem Waszą matkę)..


Równo dziesięć lat temu, Miś Polarny wpadł na pewien „szalony” pomysł.
Bez żadnego doświadczenia, planu, ładu i składu postanowił gdzieś na dłużej wyjechać.

Tym „gdzieś” pierwotnie miała być Warna, ale cóż w Warnie go nie chcieli (pomińmy szczegóły i uznajmy, że po latach się ich już nie pamięta 🙂 ).

Tak od słowa do słowa i koncepcji do koncepcji, założenia zaczęły wędrować w kierunku Azji.
Może Indie?
Indie nie – odradzała znajoma, która wróciła stamtąd właśnie z innego projektu.

Kierunek dalekiego wschodu jednak ciągnął i tak pewnego zwyczajnego dnia na skrzynce mailowej pojawiło się ogłoszenie:
„Do you want to visit paradise Island Bali?”

Indie – Indonezja – to na „I” i to na „I” – czemu by nie?

O wakacjach w bali młody Miś Polarny słyszał, ale o wakacjach na Bali nigdy nawet nie marzył.

W młodym ciele, młody duch, to też bez dłuższej chwili zastanowienia – w myśl zasady „zróbmy coś zanim uznamy, że to niemożliwe” – 23.07.2010 poczta poszła w ruch i już po wymianie zaledwie kilku (nastu?) maili 11.08 na skrzynce pocztowej pojawia się zaproszenie do Indonezji na wrzesień.

18 Wrzesień? Za 1.5 miesiąca mam znaleźć się po drugiej stronie świata? A loty? A szczepienia? A wiza? Aaa..?

Czy 1.5 miesiąca to dużo?

Z obecnego punktu widzenia bardzo dużo – pewnie nawet i 2-3 wyjazdy dałoby się zaplanować w tym czasie; jednak biorąc pod uwagę brak jakiegokolwiek przygotowania i doświadczenia – nie.

Szczepić nie szczepić – jak szczepić to na co?
Brać Malarone czy nie brać?
I co w ogóle wziąć z sobą?
Kompas, jodynę, zupki chińskie?


Całość oczywiście do ogarnięcia – z czasem.


Loty

Jedna zmienna która nie zmieniła się od 10 lat, to koszt biletów lotniczych.


O ile planując z wyprzedzeniem, bądź polując na okazje cenowe, można znaleźć naprawdę perełki (jak bilety na Filipiny za 800 zł – aka azjatycki Koali pierwszy raz 🙂 ), tak w przypadku biletów rezerwowanych na ostatnią chwilę, niestety nie ma co liczyć na większe promocje.


Tak oto dniem i nocą siedząc w poszukiwaniu najtańszej siatki lotniczej, wybór pada na Londyn – oczywiście Lądek Zdrój.
Nie ważne że bilet tańszy (tylko-aż) o 300 zł niż z Polski, a trzeba jeszcze:
* dotrzeć do Lądka,
* zmienić lotnisko (kolejne 20 GBP – w tamtych czasach kolejne 130 zł),
* i mieć 15 godzin na przesiadkę (no tak, można przynajmniej pozwiedzać),
* a na koniec zarezerwować jeszcze hotel na 2 dniowy stop over w Bangkoku (no dobra, tego nie liczmy bo wtedy zaczęło się już przecież zwiedzanie – a i statystki kosztowe popsuje).

Podsumowując wszystkie za i przeciw, kosztowo wyszłoby pewnie tyle samo co za lot z Polski, tyle że z większymi przygodami – ale kto studentowi zabroni oszczędności na kilka zł. ? 🙂

Skoro jesteśmy już w Tajlandii. Wiedząc jak wyglądało np. polskie lato 2019 i 2020 Nihil novi. Przylot wieczorową porą i wielki żar prosto w twarz po wyjściu z lotniska – dla kogoś kto w tych stronach nigdy nie był, w tamtych czasach uczucie całkiem nowe.

Szybki transfer do hotelu i co dalej?

Przecież nie po to leciało się pół świata, aby iść spać?
Nie mając zbyt wiele pojęcia o samym Bangkoku jak i podróżach, czas ruszyć na miasto.

Świątynia leżącego Buddy, Wielki Pałac Królewski czy też mały sklepik w którym trzeba było ściągnąć buty przed wejściem, masaże na chodnikach przy ulicy, czy nawet wizyta w 7-11 (coś jak nasza Żabka), o tuk tukach nie wspominając.

Wszystko to wydawało się takie nowe, wciągające i warte zobaczenia, że w głowie (niczym jak mroczny pasażer Dextera) szumiało tylko więcej, więcej, WIĘCEJ!

Nic to, że wbrew jakiejkolwiek logice wychodzenie na nieznane miasto po 22:00 z całym swoim dobytkiem i dokumentami, oraz kręcenie się po mniej i bardziej oświetlonych ulicach, nigdy nie jest rekomendowanym sposobem na zwiedzanie – jak to w słowach piosenki – „you are young, you’re free, why don’t you” go with me? ^^

Zmiany planów

Na dzień przed przyjazdem do Indonezji, przychodzi wiadomość – jest nam bardzo przykro, ale niestety musimy zmodyfikować twój plan przyjazdu.
Inne miasto, inny projekt.
W głowie przechodzi myśl – czyżby tu też miało być zamieszenie, takie o jakim słyszałem o Indiach?


Bilety kupione, noclegi kupione, co tu zrobić?
Żaden problem, lokalny Aiesec staje na wysokości zadania, odbierając z jednego lotniska i pakując w samolot na inne – pomijając niepotrzebne przesiadki w Kuala Lumpur i Dżakarcie oraz nocleg (przygoda), misja zakończona sukcesem.

Ciekawostka – co zwróciło największą uwagę na odprawie lotniskowej w Indonezji?
Oczywiście 2 polskie nagie miecze – wiśnia i czysta.

Dzień przed przyjazdem dostajesz wiadomość, że przez blisko 2 następne miesiące masz być nauczycielem angielskiego w małej miejscowości na końcu świata, z dala od wsparcia organizacji z którą wyjeżdżasz – stres? strach? oczekiwanie? niepewność?


Milion myśli w głowie – i oto, wysiadasz na małym lotnisku, o hali przylotów wielkości szkolnej sali gimnastycznej, które nie posiada nawet taśm bagażowych.

Jambi, Sumatra

Wysiadasz i widzisz tłum osób. Tłum dzieci. Co one tam robią? Transparenty, tabliczki z nazwiskiem.

Tak, to uczniowie szkoły do której mam trafić przyjechali mnie odebrać z lotniska.

Cała dotychczasowa niepewność mija. To jest właśnie to miejsce w którym miałem się znaleźć.

Wspaniali ludzie, których nie sposób wszystkich byłoby wymienić.


Wspaniałe wspomnienia, które są cały czas świeże mimo upływu lat.


Przyjaźnie, które mam nadzieję, przetrwają jeszcze wiele kolejnych lat.


Do tej pory nie zapomnę również słów dyrektora mojej szkoły i gospodarza zarazem, zaraz po przyjeździe „powiedz, czy uważasz nas za terrorystów„?

Kiedy przychodzi czas wyjazdu, nie chcę wyjeżdżać.

Postanawiam, że wrócę za 2-3 lata. Dostaję bilet na samolot nie na swoje nazwisko – nic się nie martw słyszę i faktycznie, nikt nie zwraca na to uwagi, zresztą tak samo jak na scyzoryk, który przypadkiem mam w bagażu podręcznym.

Czas na zwiedzanie

Dolatuję do Dżakarty, z której ruszam dalej pociągiem do Jogyakarty, a następnie przez Malang do Kuty na Bali.

W Yogya, spędzam intensywne dni z tamtejszymi studentami.

Niestety przez niedawny wybuch wulkanu Merapi, słynna świątynia Borobudur pozostaje zamknięta.
Z podobnego względu nie udaje odwiedzić się również wulkanu Bromo,

a tumany pyłu wulkanicznego unoszą się wszędzie w powietrzu.


W Malang, poznaję wreszcie osoby odpowiedzialne za mój przylot i po latach wciąż żałuję, że nie zostaję tu dnia dużej.


Bali.., Bali to już osobna historia…

Świątynie, plaże, safari, słonie, smok z komodo i oczywiście Ubud…

Przyjdzie czas na szerszą relację, kiedy Panda postawi tu swoje stopy…

10 lat minęło…

Zgodnie z planami, miałem wrócić za 2-3 lata, udało się po 7.


W tym roku równo 10 lat od pierwszego wyjazdu, mieliśmy zabrać Pandę do „drugiego domu” jakim zawsze pozostanie dla nas Jambi.

Niestety pandemia Covid i wszystkie obostrzenia – łącznie z zamkniętymi do końca roku granicami w Indonezji nie pozwolą nam na realizację tych planów.

Lain kali, jak to mówią w Indonezji – następnym razem.

#EN

Today is not going to be exceptionally about traveling with 'Panda’.

Today will be about the beginning of everything.
The beginning, without which – of course, there wouldn’t be any current travels with Panda, so we can say on that matter, that it is also about traveling with Panda 🙂


And I do not mean the short story called „How I met your Mother” .

Exactly ten years ago, the 'Polar Bear’ got a „crazy” idea.
Without any experience, any plan, or any order, he decided to go somewhere to stay there longer.

This „somewhere” was originally supposed to be Varna, but in Varna they did’t want him (let’s skip the details and just say that after so many years, no one remembers details :)).


Little by little, one thing leads to another, and my thoughts began centering on Asia.

Maybe India?
India? No, a friend of mine, which just came back from the project in India talked me out of it.

However, the direction of the Far East stays in mind, and one ordinary day my mailbox said you’ve got mail. It was called:
„Do you want to visit paradise Island Bali?”


India – Indonesia – both starts from the letter „I” – why not?

Young Polar Bear has ever heard about spending holidays in a log (PL- bali), but he has never dreamt about a vacation on Bali.

As they say a sound mind in a sound body so on the spur of the moment – according to the rule of, „let’s do it before we find out it’s impossible” – on 23rd of July, 2010, the thing was set in motion and after only a few (ten?) e-mails exchanged, on 11th of August, the invitation for September to Indonesia arrived in mailbox.

September 18th? In a month and a half I am supposed to be on halfway around the world? What about the flights? And vaccinations? And the visa? Aaa ..?

Is one and a half months a lot?

Looked at today, sure, that’s much – even 2-3 trips could be planned at that time; However, with a lack of any experience and earlier preparation – no.


Take vaccines or not to – if yes – which one?
Take Malarone or do not take it?
And in general what to take with?
Compass, iodine, Chinese soup?

It’s a lot to take in, but it’s manageable over time.

Flights

One variable that hasn’t been changed for 10 years is the cost of air tickets.

While planning trip in advance, or hunting for the promo prices, really good deals can be found (like the tickets to Philippines for 800 PLN – aka Asian 'Koala’ first time :)), for the flights reserved for the very last moment that’s unfortunately no option to find out greater promotions.


So, day and night, sitting in search of for the cheapest air tickets, final route led me to London.
No matter that the ticket was cheaper only 300 PLN than a direct fight from Poland, and I had to:
*reach another country,
*change the airport (next 20 GBP – more than 130 PLN that time),
*and have 15 hours of stop over (yes, you can sightseeing during that time),
*then book a hotel for the second stop over in Bangkok (well, let’s not count it as cost or disadvantage because it’s also a time to explore as the trip will already begin!).

Summarizing all the pros and cons, price of that kind of travel would be almost the same as a direct flight from Poland, but of course with the greater adventures – and last but not least, who would decline student to save a small cash on that? 🙂


Since we are already in Thailand, with global warming and current temperatures in Poland – nothing new, but arrival in the evening time and feeling of great heat straight to the face after leaving the airport – for someone who has never experienced that kind of heat before, was completely new at that time.

Quick shuttle to the hotel and what next?


After all, you didn’t fly halfway across the world to go to sleep, right?
Not having too much knowleage about Bangkok and traveling, time to visit the city!

The temple of lying Buddha, Great Royal Palace or a small shop where you have to take off shoes before the entrance, massage „rooms” straight on the footpath on the road or even a visit in 7-11 (convenience store), and of course tuk tuk to mention.


All this is so new, addictive and worth seeing that in the head you can hear litle whispering voice (like a Dexter‘s dark passenger) that tell you I want more more, and MORE!

Nothing that, against any logic, that going out to unknown city after 10 PM with all the cash and documents, and going around side streets, is never a recommended way to explore – but as the song says – „You Are Young, You’re Free, Why Do not YOU” GO ^^

Plan changes

The day before the arrival in Indonesia, a message arrives – we are very sorry but unfortunately we need to modify your arrival plan.
Different city, other project.
A thought flies in my head – is there supposed to be the same mess here, such as I have heard about it look in India from friend of mine?


Tickets and accommodations have been already bought, what to do here now?
No problem, local Aiesec has risen to the challenge – receiving me from one airport and sending me to the to another plane – apart from unnecessary changes in Kuala Lumpur and Jakarta and the extra accommodation on the road (adventure), the mission successfully completed.


Fun fact – what caught the most attention during the airport control in Indonesia? Of course, 2 Polish bottles – cherry and pure % drinks.


The day before your arrival, you get a message that for the next 2 months you will be an English teacher in a small town at the end of the world.

Away from the support of the organization you are going with – stress? fear? expectancy? uncertainty?


A million thoughts in my head – and here we are, I get off at a small airport, with arrivals hall the size of a school gym, without even luggage straps.

Jambi, Sumatra

I get off and see a crowd of people. A crowd of children.
What are they doing there? Banners, name plates..?

Yes, that’s the students from a school I am supposed to teach came to pick me up from the airport.

All previous uncertainty is gone. This is the place where I was supposed to be.


Great people, that is impossible to list them all.


Great memories that are still remembered all the time over the years.


Friendships that I hope will last for a long time.


Until now, I also still remember the words of the headmaster of my school and also my host after my arrival „tell me, do you think we are terrorists„?


When the project was over and was time to come back, I didn’t want to leave.

I’m deciding to come back in 2-3 years. I got a plane ticket not with my name – don’t worry I hear, and in fact, nobody pays attention to it, just like the penknife I accidentally have had in my hand luggage.

Time to travel

From Jakarta, I continue my tour by train to Jogyakarta, and then thru Malang to Kuta in Bali.


In Yogya, I spending intensive days with local students,

but unfortunately due to the recent eruption of Merapi volcano, Borobudur temple remains closed.
For same reason I cound’t reach Mount Bromo.

and clouds of volcanic ash are everywhere in the air.


In Malang, I finally met the people responsible for my arrival and many years later I still regret not staying here for a day longer.


Bali.. Bali is a separate story…

Temples, safari, elephants, the Komodo dragon, beaches and of course Ubud.

There will be a time for a longer story when Panda puts his feet here …

10 years have passed …

I planned to come back here in 2-3 years, I did it after 7.
This year, 10 years after the first trip, we were supposed to take Panda to the „second home” that Jambi will always remains to us.

Unfortunately, the Covid pandemic and all the restrictions – including closed borders in Indonesia to the end of the year, will not allow us to make these plans come true.


Lain kali, as they say in Indonesia – next time.

Pozostaw komentarz